Artykuł 3 SH 2022

50 lat od zdobycia pierwszego złotego medalu, czyli historia sukcesów polskich sportowców w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich (3/2022)

 W dniach od 4 do 20 lutego odbywały się w Pekinie XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Stolica Chin jest pierwszym miastem w historii igrzysk olimpijskich, w którym rozegrano zarówno letnie (2008), jak i zimowe igrzyska olimpijskie. W rywalizacji o organizację igrzysk, Pekin pokonał Ałmaty (Kazachstan) czterema głosami w trakcie 128 sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Kuala Lumpur w dniu 31 lipca 2015 r.

Przez siedemnaście dni 2892 zawodników zmagało się w 15 dyscyplinach zimowych (109 konkurencjach) z rywalami, własnymi słabościami, ale także z pogodą. Jednak głównym reżyserem programu zawodów stały się obostrzenia i rygor sanitarny związany z pandemią choroby COVID-19. I choć wydawało się nam jako kibicom, że zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić podczas letnich IO w Tokio (2021), to jednak wydarzenia w Pekinie pokazały, że wirus i pandemia mogą odegrać jeszcze wiele złego w rywalizacji olimpijskiej.

Zawody w Pekinie po raz kolejny udowodniły, że w dniu dzisiejszym stadiony olimpijskie są miejscem nie tylko rywalizacji sportowej, ale także miejscem konfrontacji politycznej, ustrojowej, sprawności państw i ich systemów wychowywania ludzi do sportu. Przede wszystkim jednak pokazały, że olimpijskie igrzyska są nadal jedynym świętem wspólnym dla wszystkich ludzi, którzy żyją na tej ziemi. Bez względu na rasę, pochodzenie, wyznawaną religie, światopogląd czy orientację seksualną.

W pekińskich zimowych igrzyskach wzięło udział 91 narodowych komitetów olimpijskich, w tym Rosyjski Komitet Olimpijski. Po raz pierwszy wystartowali zawodnicy z Arabii Saudyjskiej i Haiti. Sportowcy odebrali 109 kompletów medali, co jest kolejnym rekordem i imponującą liczbą. W samej stolicy Chin odbyły się tylko zawody big air w snowboardzie i narciarstwie dowolnym oraz wszystkie dyscypliny rozgrywane na lodzie (curling, hokej na lodzie i łyżwiarstwo: figurowe oraz szybkie). Tam również odbyła się ceremonia otwarcia i ceremonia zamknięcia. Pozostałe zmagania sportowe zorganizowano w strefie Yanqing – ok. 75 km na północny zachód od centrum Pekinu (bobsleje, saneczkarstwo i skeleton, a także narciarstwo alpejskie) oraz Zhangjiakou – ok. 180 km na północny zachód od Pekinu (narciarstwo dowolne, biegi narciarskie, skoki narciarskie, kombinacja norweska i biathlon). Zawody potwierdziły dominację Norwegii w sportach zimowych. Wygrali oni klasyfikację medalową zdobywając 37 medali (16 złotych, 8 srebrnych i 13 brązowych) na 327 możliwych do zdobycia. Drugie miejsce zajęli Niemcy, którzy 27 razy stawali na olimpijskim podium (12 złotych, 10 srebrnych i 5 brązowych).

Polską reprezentację w Pekinie stanowiło 57 sportowców (30 kobiet, 27 mężczyzn), którzy wystartowali w biathlonie, łyżwiarstwie figurowym, łyżwiarstwie szybkim – tor długi, short tracku, biegach narciarskich, skokach narciarskich, kombinacji norweskiej, narciarstwie alpejskim, snowboardzie i saneczkarstwie). Wydaje się, że był to skład na miarę naszych możliwości w sportach zimowych, choć oczekiwania kibiców były zapewne większe. O dużym pechu mogą mówić nasze łyżwiarki. Najpierw Natalia Czerwonka trafiła na izolację i nie mogła być chorążym polskiej reprezentacji podczas ceremonii otwarcia igrzysk, a następnie pozytywne testy covidowe wykonane tuż przed startem w Pekinie wyeliminowały Natalię Maliszewską, naszą nadzieję medalową w rywalizacji olimpijskiej w short-track na dystansie 500 m. Zresztą sprawa ta zapewne przejdzie do historii igrzysk olimpijskich i będą o niej pisać naukowcy zajmujący się historią ruchu olimpijskiego. Najpierw polska zawodniczka nie została dopuszczona do kwalifikacji w biegu na 500 m z powodu kolejnego pozytywnego wyniku testu na COVID-19 (choć dzień wcześniej był już negatywny), a kilka godzin później mogła wróciła już do treningów na lodzie. Bardzo wymowna jest wypowiedź samej zawodniczki, która oddaje atmosferę igrzysk i osobistą tragedię naszej zawodniczki: „Jest mi tak cholernie ciężko odezwać się i cokolwiek powiedzieć… Daję znać, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło. Od ponad tygodnia żyję w strachu. […] Testy pozytywne, negatywne, testy bliskie wyjścia z izolacji, nagle testy pozytywne, które kwalifikują mnie do leżenia w szpitalu pod respiratorem. Później znowu dobre wyniki i szansa na warunkowe zwolnienie. Później totalna klapa. Brak możliwości, nadzieja umarła. Ostatecznie w dzień startu o 3. w nocy ludzie wyciągają mnie z izolatki… Ta noc to był horror. Spałam w ubraniu, bo bałam się, że za chwilę znów ktoś zabierze mnie do izolatki. Przez zasłony wyglądałam tylko trochę. Jednym okiem, bo bałam się, że mnie ktoś zobaczy”.

Pomimo trudności związanych z pandemią COVID-19, obostrzeniami sanitarnymi i  perypetiami bezpośrednio dotyczącymi zawodników, do największych polskich sukcesów podczas zmagań w Pekinie należy zaliczyć: – brązowy medal Dawida Kubackiego w skokach narciarskich na skoczni normalnej; 4. miejsce Kamila Stocha w skokach na dużej skoczni (6. miejsce na skoczni normalnej); 4. miejsce Piotra Michalskiego w biegu łyżwiarskim na 1000 m (do medalu zabrakło zaledwie 0,08 sek.) oraz 5. miejsce w biegu na 500 m (do medalu zabrakło zaledwie 0,08 sek., był to najlepszy wynik panczenisty z Europy); 6. miejsce w skokach narciarskich w konkursie mikstów (Nicole Konderla, Dawid Kubacki, Kinga Rajda i Kamil Stoch); 6. miejsce w drużynowym konkursie skoków narciarskich (Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Dawid Kubacki, Kamil Stoch); 6 miejsce (2 w finale B) sztafety kobiet w short tracku na 3000 m (Kamila Stormowska, Nikola Mazur, Natalia i Patrycja Maliszewskie); 8. miejsce Maryny Gąsienicy-Daniel w slalomie gigancie (pierwsza polska alpejka w czołowej dziesiątce tej konkurencji od IO w 1984 r.); 8. miejsce sztafety saneczkarskiej (Klaudia Domaradzka, Mateusz Sochowicz, Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski) – najlepsza sztafeta spośród reprezentacji, które nie posiadają w kraju toru saneczkowego; 8. miejsce kobiet w biegu drużynowym w łyżwiarstwie szybkim (Natalia Czerwonka, Karolina Bosiek, Magdalena Czyszczoń, Andżelika Wójcik); 9. miejsce Moniki Hojnisz-Staręgi w biegu pościgowym biathlonistek (w biegu startowały zawodniczki, które znalazły się w najlepszej „60” sprintu na 7,5 km – Polka zajęła w nim 16 miejsce); 9. miejsce Kai Ziomek w biegu łyżwiarskim na 500 m (jej rywalką w biegu była Amerykanka Erin Jackson, która została ostatecznie mistrzynią olimpijską); 9. miejsce w narciarskim sprincie drużynowym kobiet techniką klasyczną (Izabela Marcisz i Monika Skinder).

Jedynie więc Dawid Kubacki powiększył nasz dotychczasowy dorobek 22 medali wywalczonych w ZIO. Do tej pory Polacy stawali na podium zawodów olimpijskich podczas dziewięciu igrzysk, a pierwszy raz stało się to w 1956 r. O ile jednak podczas pierwszych startów polscy zawodnicy zdobywali 1-2 medale lub wcale, tak od 2002 r. daje się zauważyć zdecydowana poprawa bilansu medalowego. Wystarczy dodać, że na przestrzeni 50 lat (1956-2006) zdobyliśmy 8 medali (1 złoty, 3 srebrne, 4 brązowe), natomiast w ostatnich 12 latach (2010-2022) 15 medali (6 złotych, 4 srebrne, 5 brązowych). Zdobycie jednego brązowego medalu przez Polaków podczas ZIO w Pekinie stało się przyczynkiem do przypomnienia krótkiej historii sukcesów olimpijskich polskich zawodników w sportach zimowych.

***

Polska reprezentacja w ZIO stratuje nieprzerwanie od samego początku, czyli od I Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix w 1924 r. Impreza ta odbyła się w ramach „Tygodnia Sportów Zimowych” i w momencie otwarcia nie miała statusu igrzysk olimpijskich. Udział w niej wzięło 293 sportowców, w tym 13 kobiet. Objęła wszystkie zimowe sporty z wyjątkiem saneczkarstwa. Organizatorzy przeprowadzili te zawody na wzór letnich igrzysk olimpijskich, dlatego ścisłe przestrzegali procedur i reguł obowiązujących podczas zawodów, licząc na uzyskanie statusu olimpijskiego. Status ten został przyznany dopiero podczas Kongresu Olimpijskiego w Pradze w 1925 r. Uznano wówczas Tydzień Sportów Zimowych w Chamonix w 1924 r. za pierwsze ZIO. W zawodach tych wystartowała 9-osobowa reprezentacja Polski, w tym jedna kobieta – narciarka Elżbieta Ziętkiewicz. Program zawodów nie przewidywał jednak biegów narciarskich kobiet, dlatego Polka starała się wystartować z mężczyznami. Sędziowie jednak nie wyrazili na to zgody, a pozostali Polacy zajęli odległe miejsca.

Pierwszy medal olimpijski w sportach zimowych polski reprezentant zdobył dopiero po 32 latach startów podczas VII ZIO w Cortina d’Ampezzo w 1956 r. Był nim Franciszek Groń-Gąsienica (1931-2014), zawodnik klubu Wisła-Gwardia Zakopane, który w kombinacji norweskiej wywalczył brązowy medal. Po pierwszej konkurencji (skoki narciarskie) był na 9 miejscu, jednak dzięki bardzo dobremu biegowi (7 czas), zajął ostatecznie 3 miejsce. Polak był pierwszym medalistą olimpijskim w tej konkurencji spoza Skandynawii, a jego sukces wywołał w naszym kraju entuzjazm porównywalny ze zdobyciem złotego medalu w sportach letnich. Dzięki temu Polska zajęła 13. miejsce w klasyfikacji punktowej i 12. w klasyfikacji medalowej.

Na kolejne medale nie musieliśmy długo czekać, gdyż po czterech latach podczas ZIO w Squaw Valley w 1960 r. polscy sportowcy zdobyli ich już dwa. Srebrny medal w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 m wywalczyła Elwira Seroczyńska (1931-2004), zawodniczka Olimpii Elbląg, a brązowy w tym samym biegu panczenistka Helena Pilejczyk (zawodniczka Stali Elbląg, Stali i Sarmaty Warszawa). Na dystansie 1000 m mieliśmy szansę także na złoty medal, jednak E. Seroczyńska – mając najlepsze międzyczasy – upadła na ostatnim wirażu, tracąc szansę na medal.

Po tym dość dobrym początku polskich reprezentantów na arenach sportów zimowych, musieliśmy czekać aż 12 lat na kolejny medal olimpijski. Cierpliwość polskich kibiców została nagrodzona, gdyż był to medal z najcenniejszego kruszcu. XI ZIO w 1972 r. zorganizowano w japońskim Sapporo i to właśnie podczas tych zawodów Wojciech Fortuna, zawodnik Wisły-Gwardia Zakopane, wywalczył pierwszy dla Polski złoty medal olimpijski w sportach zimowych. Był to równocześnie setny medal w historii polskiego ruchu olimpijskiego. Nasz zawodnik już w pierwszej kolejce skokiem na odległość 111 m zapewnił sobie pierwsze miejsce. W drugiej kolejce skoczył 15,5 m bliżej, jednak z przewagą zaledwie 0,1 punktu nad Szwajcarem W. Steinerem, zapewnił sobie zwycięstwo.

Jak pokazuje historia sukcesów polskich sportowców w ZIO, na kolejnych igrzyskach było coraz trudniej wywalczyć medal. I jeśli polskim kibicom nie zabrakło cierpliwości przez 12 lat, gdy czekali na medal W. Fortuny w Sapporo, to oczekując kolejnych medali musieli uzbroić się w jeszcze większą cierpliwość, gdyż czekali przez następnych… 30 lat. Podczas kolejnych siedmiu ZIO (po zmianie kalendarza, zawody odbyły się w 1992 i 1994 r.) polski sportowiec nie doznał zaszczytu wejścia na podium i odebrania krążka olimpijskiego. Czasami trudno im było wywalczyć nawet punktowane miejsce (1-8). Dopiero podczas XIX ZIO w Salt Lake City (2002) Adam Małysz, zawodnik KS Wisła, w skokach narciarskich wywalczył srebrny i brązowy medal. Na normalnej skoczni (K-90) po zsumowaniu dwóch skoków Polak skoczył tyle samo co Szwajcar S. Amman i dalej niż Niemiec S. Hannawald. Sędziowie jednak odjęli naszemu zawodnikowi punkty za zachwianie podczas lądowania i to zadecydowało, że najlepszy polski skoczek stanął na najniższym stopniu podium. W konkursie na dużej skoczni (K-120) A. Małysz zajął drugie miejsce przegrywając ze zwycięzcą na średniej skoczni S. Ammanem.

Od IO w Salt Lake City polscy sportowcy nie wracają do kraju bez medali. Każdego razu dostarczają nam niezapomnianych emocji. Czasem były to emocje na granicy palpitacji serca. W naszej pamięci i sercach zapisało się wiele takich wydarzeń. Chodzi m.in. o niezapominane chwile podczas biegów narciarskich Justyny Kowalczyk, która swój pierwszy medal olimpijski (brązowy) w biegu na 30 km techniką dowolną zdobyła podczas ZIO w Turynie (2006), a złoty w biegu na 30 km techniką klasyczną w Vancouver (2010). Podobne emocje towarzyszyły nam podczas skoków Kamila Stocha w Soczi (2014) i Pjongczang (2018) oraz drużyny w Pjongczang. Nie sposób zapomnieć też bieg łyżwiarski na 1500 m Zbigniewa Bródki podczas zawodów w Soczi. Polak z wynikiem 1:45,006 zajął pierwsze miejsce. Srebrny medal zdobył Holender K. Verweij, który przegrał z Polakiem o 0,003s. Jak podkreślali specjaliści, przyjmując średnią prędkość osiągniętą przez zawodników, Polak wyprzedził Holendra o odległość wynoszącą zaledwie 4,3 cm. Dzięki temu zwycięstwu Z. Bródka został pierwszym polskim mistrzem olimpijskim w łyżwiarstwie szybkim i w pięknym stylu „ugasił olimpijski płomień nadziei rywali”.

Przyjrzyjmy się więc sukcesom polskich sportowców w latach 2006-2022. Po ZIO w Salt Lake City (2002), w panteonie medalistów olimpijskich znaleźli się:

  • Justyna Kowalczyk: Turyn 2006 (brązowy medal w biegu na 30 km techniką dowolną); Vancouver 2010 (złoty w biegu na 30 km techniką dowolną, srebrny sprint techniką klasyczną, brązowy w biegu łączonym na 15 km); Soczi 2014 (złoty w biegu na 10 km techniką klasyczną);
  • Tomasz Sikora: Turyn 2006 (srebrny w biathlonowym biegu masowym na 15 km);
  • Adam Małysz: Vancouver 2010 (srebrny na skoczni normalnej, srebrny na skoczni dużej);
  • Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak Luiza Złotkowska: Vancouver 2010 (brązowy w łyżwiarskim biegu drużynowym);
  • Kamil Stoch: Soczi 2014 (złoty na skoczni normalnej, złoty na skoczni dużej); Pjongczang 2018 (złoty na skoczni dużej, brązowy w konkursie drużynowym);
  • Zbigniew Bródka: Soczi 2014 (złoty w biegu łyżwiarskim na 1500 m), brązowy w biegu drużynowym);
  • Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański, Zbigniew Bródka: Soczi 2014 (brązowy w biegu drużynowym);
  • Natalia Czerwonka, Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak, Luiza Złotkowska: Soczi 2014 (srebrny w łyżwiarskim biegu drużynowym);
  • Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki, Kamil Stoch: Pjongczang 2018 (brązowy w konkursie drużynowym na dużej skoczni);
  • Dawid Kubacki: Pekin 2022 (brązowy na skoczni normalnej).

Dorobek 23 medali (7 złotych, 7 srebrnych, 9 brązowych) polskich sportowców zdobytych na przestrzeni 98 lat (1924-2022) podczas dwudziestu czterech zimowych igrzysk olimpijskich nie jest może imponujący, ale jest to niewątpliwie sukces, z którego wszyscy powinniśmy być dumni. Oczywiście, jeśli porównamy go z liczbą medali zdobytych chociażby w Pekinie przez naszych wschodnich, zachodnich czy południowych sąsiadów (Niemcy 27 medali, Rosyjski Komitet Olimpijski – 32, Białoruś – 2, Ukraina  – 1, Czechy – 2, Słowacja – 2,) to oczywiście dorobek ten wygląda bardzo skromnie. Jednak powinniśmy przy tym pamiętać w jakich warunkach i okolicznościach przychodzi często trenować polskim sportowcom. Ciągły brak środków finansowych, brak bazy treningowej, zaplecza technicznego, odpowiedniego systemu szkolenia młodzieży, wreszcie małe zaangażowanie społeczeństwa w krzewieniu kultury fizycznej, to tylko niektóre przyczyny takiego stanu. Oczywiście można też powiedzieć, że po 30 latach zastoju, od 2002 r. polscy sportowcy nie wracają bez medalu. Z drugiej strony, jak dotąd omijały nas afery dopingowe, dyskwalifikacje federacji sportowych, a nawet zakaz startu całej reprezentacji olimpijskiej, itp.

Jednak przy okazji kolejnych zmagań olimpijskich, oprócz kibicowskich wrażeń, może powinniśmy zastanowić się nad tym, co należy poprawić w polskim sporcie, aby sportowców, a zatem i sukcesów było więcej. Wydaje się, że samo utworzenie (przywrócenie) Ministerstwa Sportu, bez znacznego zwiększenia środków finansowych skierowanych głównie na sport masowy i budowę obiektów dla szerokiej rzeszy ludzi, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Trudno też zgodzić się z argumentami, że musimy zacząć od budowania obiektów sportowych, na których będziemy mogli organizować „wielkie” zawody sportowe. Budowa jednej nowoczesnej skoczni czy toru łyżwiarskiego nie przyciągnie do sportu dzieci i młodzieży, a tym bardziej nie podniesie poziomu ich sprawności fizycznej. Poprawi się jedynie samopoczucie kibiców i… polityków, a lekcje wychowania fizycznego nadal będą prowadzone w wielu miejscach na szkolnych korytarzach lub w klasach szkolnych. Polski sport należy budować od podstaw. Od krzewienia kultury fizycznej wśród jak największej liczby dzieci i młodzieży, zwiększenia nakładów na sport szkolny i masowy, budowy podstawowych obiektów sportowych w każdej gminie. I przede wszystkim powinniśmy zacząć od „budowy” na nowo świadomości społecznej – od promocji i zachęcenia do jego udziału, o każdej porze dnia, jak największej liczby ludzi, a zwłaszcza dzieci. Dopiero wówczas możemy myśleć o sporcie wyczynowym, a w przyszłości liczyć na wielkie sukcesy i kolejne medale zdobyte przez polskich sportowców na igrzyskach olimpijskich. Zanim więc zaczniemy krytykować naszych olimpijczyków, stańmy sami na stoku, lodzie czy trasie narciarskiej i spróbujmy wykrzesać trochę sił, aby sprawdzić jak trudną dziedziną życia jest sport w polskich realiach.

Mariusz Migała, Beata Skolik